W pierwszej ciąży, chodziłam jak w skowronkach. Czułam się dobrze, byłam bardzo aktywna fizycznie. Miałam swoje postanowienia dotyczące porodu i myślałam, że wszystko pójdzie, tak jak sobie to zaplanowałam, nie przewidując jakichkolwiek komplikacji. Teraz myślę, że moje podejście jest znacznie bardziej racjonalne. Wiem, że nie wszystko może pójść tak, jak sobie zaplanuję i jakoś mi z tym lepiej. Ale do rzeczy, co chciałabym usłyszeć zanim urodziłam Dziubdziaka?
Przede wszystkim:
Pierwsze tygodnia życia z niemowlakiem
Tobie też nikt nigdy przed zajściem w ciążę lub w ciąży nie powiedział, że pierwsze tygodnie z noworodkiem to istny hardcore?! Bo mnie nikt nie ostrzegał – mówili, jak urodzisz zapomnisz o bólu porodowym, zakochasz się w dziecku od pierwszej chwili, będziesz karmić piersią, jeśli tylko chcesz. Piękne, malutkie ubranka, kocyki, myślałam, czekają nas cudowne chwile, będziemy w trójkę. A rzeczywistość? Przecież nie jest taka różowa! I wiem, że to się zapomina, bo sama już teraz po 4 latach faktycznie poród wspominam całkiem „miło..?!”, a tyle radości, ile mamy teraz z Dziubdziakiem nie mieliśmy nigdy zanim pojawił się na świecie. Ale kiedy były to pierwsze tygodnie jego życia, nie wierzyłam, że tak może być. Płacz, noszenie na rękach przez wiele godzin, kolki, na które nic nie możemy poradzić – o tym chciałabym wiedzieć – może wtedy lepiej bym sobie psychicznie z tym poradziła? Teraz nie wyobrażam sobie życia z dzieckiem bez chusty – wtedy poznałam ją dopiero w 5 tygodniu życia Dziubdziaka. Teraz mam zamiar korzystać z niej od pierwszych dni, jeśli tylko będzie taka potrzeba. Dla mnie to był wtedy niezwykły wynalazek, który uwolnił moje ręce, w końcu posprzątałam, ugotowałam swój pierwszy obiad i pomalowałam rzęsy! (a musisz wiedzieć, że pod kątem kosmetyków zawsze miałam małego hopla i bez tuszu z domu bym nie wyszła). Było to więc dla mnie nie lada osiągnięcie. Zresztą, jak sama wiesz zostałam doradcą noszenia dzieci, bo właśnie to pokazało mi, jak można sobie ułatwić życie! I chciałam przekazywać to dalej.
Depresja poporodowa
Czy to baby blues czy już depresja? Chciałabym znać jej objawy i wiedzieć, kiedy zwrócić się po pomoc i nie przegapić właściwego momentu. Na szczęście mnie nie dotyczyła, ale jest to ważny punkt, na który warto zwrócić uwagę, ponieważ może się ona pojawić zarówno u młodej mamy, jak i taty, o czym niewiele się mówi, a powinno. Tak naprawdę bardzo nam jest trudno przyznać się, że sobie nie radzimy – bo i komu jest?! A to po porodzie bardzo ważne. Chciałabym wiedzieć, gdzie wtedy szukać pomocy.
Porada laktacyjna
Chciałabym wiedzieć do kogo mogę zwrócić się, kiedy pojawią się problemy z karmieniem i wiedzieć, że takie mogą się pojawić. Moją historię karmienia opisałam w tym poście, ale gdybym wiedziała, że to nie tylko kwestia wyboru i mogą pojawić się trudności, szybciej bym sobie z tym poradziła. Na pewno wpisałabym numer telefonu sprawdzonej doradczyni laktacyjnej do telefonu, by od razu umówić się, a nie szukać informacji w internecie i dopiero dzwonić i szukać kogoś z polecenia dopiero, gdy taki problem się pojawił.
Proszenie o pomoc
Taka ze mnie od zawsze zosia samosia, i wiem, że większość mam ma trudności z proszeniem o pomoc. Chcą wszystko robić same, udowodnić, że potrafią, co w końcu może doprowadzić do tego, że będziemy miały wszystkiego dość. Po prostu zabraknie nam siły. Jedzenie, pieluszki, jedzenie, pieluszki i tak w kółko. Marzysz tylko by mieć 5 minut dla siebie – nie ma tak naprawdę czasu nawet chwilę spokojnie pooddychać.
Nie zapomnę tego nigdy, jak w ciąży z Dziubdziakiem zastrzegłam, że dwa tygodnie będzie tylko z nam w domu, by oswoił się z naszą florą bakteryjną i nie przyjmiemy żadnych gości oraz pomocy z niczyjej strony. Oczywiście rodzice z obu stron nie bardzo byli z tego faktu zadowoleni, ale byliśmy twardzi i co do dnia te 2 tygodnie byliśmy tylko we trójkę. Może nawet i dłużej, tego nie pamiętam. W końcu, kiedy moje problemy z karmieniem, zostały omówione z doradczynią laktacyjną – musiałam (na tamten moment moim zdaniem i nie żałuję) postawić wszystko na jedną kartę. Miałam leżeć i karmić, całymi dniami, by rozkręcić laktację, by Dziubdziak nauczył się ssać i w końcu zrezygnować z laktatora. Wyjechaliśmy do teściów. Tak dobrze było przyjąć od kogoś pomoc. Zasnąć, kiedy to nie ja poszłam z Dziubdziakiem na spacer, coś zjeść. Te sytuacje były sporadyczne, bo i ja tak nadal chciałam 99% rzeczy ogarniać, ale jak ten 1% był wtedy potrzebny. Tata Dziubdziaka pomagał mi cały czas po pracy, ale jak wiemy, jednak cały dzień jesteśmy same, a i wtedy przyda się czasem pomoc, albo chociaż możliwość porozmawiania z kimś dorosłym! Bardzo mi to wtedy pomogło. Szybko ustabilizowałam laktację i po wyjeździe znacznie lepiej odnalazłam się z powrotem u siebie. Może nie wypoczęta 😉 ale naprawdę z nowymi siłami. Nie warto odtrącać pomocnej dłoni. W tym wszystkim warto też zaufać sobie…instynktom i ich nie ukrywać. Nie ma lepszej mamy niż TY! Często to my, kobiety tworzymy i wzmacniamy demony, które tworzą się w naszych głowach.
Samotność
Nieco już związana z powyższymi punktami. Wychodzimy z domu znacznie mniej, nie mamy z kim porozmawiać, a do wieczora długa droga, zresztą czasem i nawet wieczorem może nie masz okazji tylko np. w weekendy? Dlatego tu nawet jeśli do tej pory, obawiałaś się poznawać nowe osoby, to jest bardzo ważne. Ja zaczęłam prowadzić zajęcia dla mam z wózkami – fitness na świeżym powietrzu. Nawet nie wiesz, ile po takich zajęciach dostawałam wiadomości, czy na żywo, że dzięki tym zajęciom dziewczyny polubiły macierzyństwo. Że miały w końcu z kim porozmawiać, o tych samych kłopotach, kolkach, ząbkowaniu. Takie zajęcia, czy taniec w chuście, albo jakiekolwiek spotkania dla mam to wspaniałe inicjatywy, z których jako młode mamy warto korzystać.
A co Ty chciałabyś usłyszeć przed porodem?