Edukacja domowa, to temat który nieśmiało przebija się w naszej codzienności. I choć moje plany na ten moment są jednak inne to zdecydowanie temat edukacji domowej mnie interesuje! A więc jak to jest z z edukacją domową w praktyce? O tym dziś opowie mój gość Monika Kamińska. Zapraszam Cię do czytania 🙂
Jak wygląda u nas edukacja domowa w praktyce?
Jestem mamą trójki dzieci w edukacji domowej (mieszkam za granicą i tu obowiązek szkolny jest od 3 roku życia) i przy okazji mamą pracującą zdalnie z domu (piszę książki dla dzieci).
Kiedy mówię o tym ludziom, łapią się za głowę i zaraz słyszę „Ale jak ty to robisz? Ja bym tak nie dała rady”. Słyszę to szczególnie teraz, po nauce online, która i dzieciom, i rodzicom odbiła się czkawką. Już na początku więc chcę zaznaczyć, że edukacja domowa nie ma nic wspólnego z tym, czego doświadczyliście pod koniec ubiegłego roku szkolnego.
W edukacji domowej nie ma ślęczenia cały dzień nad zadaniami czy przed komputerem, nie ma lekcji przez internet i odsyłania zadań. Przez cały rok dzieci uczą się w domu w swoim tempie, w wybranej przez siebie kolejności i z dowolnych materiałów. Tu nie ma stresu, presji i zamknięcia w domu z nawałem zadań.
Jak więc wygląda edukacja domowa w praktyce u nas? Moje dzieci są jeszcze małe, w tej chwili przerabiamy przedszkole i klasy 1-3. Nie mamy sztywnego planu dnia, dzieci większość czasu spędzają na wolnej zabawie i uczestniczeniu w pracach domowych (razem ze mną sprzątają i gotują, w miarę swoich możliwości oczywiście). Dużo też czytamy, słuchamy muzyki, tańczymy, wychodziły na dwór. I wbrew temu, co sądzi wiele osób, one przez cały ten czas się uczą. Mimochodem, przy okazji. Nie uczą się tylko pisania, czytania i matematyki, ale też współpracy, odpowiedzialności, planowania, krytycznego myślenia, szukania rozwiązań problemów i mnóstwa innych rzeczy. Dużo rozmawiamy, opowiadamy sobie, a dzieciaki mają zawsze mnóstwo pytań. Ich naturalna ciekawość i chęć nauki, nie stłumiona przez szkolny system, jest u nas głównym motorem do nauki. Czasem sprowadza się to do prośby „Mamo, pokaż mi jak napisać…” a czasem siedzimy razem i szukamy w internecie wiadomości o tym, jak się robi czekoladę albo oglądamy filmy o kosmosie. Typowe „zajęcia stolikowe” występują u nas nieregularnie, dla każdego z inną częstotliwością (bo jedno dziecko lubi je bardziej, a inne mniej) i zwykle na prośbę samych dzieci.
Idealna edukacja domowa wyglądałaby tak, że podąża się za zainteresowaniami dziecka i je rozwija, nie zwracając uwagi na zewnętrzne wytyczne i programy. Staramy się to w miarę możliwości tak prowadzić, ale niestety system nie do końca na to pozwala. My raz w roku mamy w domu kontrolę z kuratorium, podczas której są sprawdzane postępy w nauce dzieci, a w Polsce w każdym roku trzeba zaliczyć egzaminy z większości przedmiotów. Musimy więc trochę tę wolność w nauce ograniczyć i jednak zerknąć do programu, żeby dziecko „zdało” i tym samym żebyśmy mogli kontynuować przygodę z edukacją domową.
Plusy edukacji domowej
Nad plusami można się rozpisywać w nieskończoność, naprawdę. Skupię się więc na plusach dla nas najważniejszych. Największą zaletą jest to, że dzieci poświęcają mniej czasu na naukę, a przyswajają wiedzę szybciej bo uczą się w sposób wybrany przez nich i bez presji. Dzieci najlepiej bowiem uczą się wtedy, kiedy je coś ciekawi i kiedy czerpią z tego przyjemność. Efekty takiej nauki są znacznie lepsze niż kiedy są do niej zmuszane.
Dzieci mają też dużo więcej czasu wolnego, mogą go poświęcić na rozwijanie swoich pasji albo po prostu na odpoczynek, zabawę i chodzenie po drzewach.
Dla mnie dużym plusem jest też silna więź dziecka z rodzicami i takie fajne, mocne zgranie rodziny.
Moim zdaniem szkoła zabija w dzieciach ich naturalną chęć uczenia się, ciekawość, kreatywność, a w edukacji domowej możemy to dalej pielęgnować.
Minusy edukacji domowej
O tym mówi się mniej chętnie i trudniej bo tak naprawdę dla każdego te minusy mogą być inne.
Często jako minus wymieniany jest brak kontaktu z rówieśnikami. To może stanowić problem jeśli mieszka się w bardzo małej miejscowości gdzie nie ma dużo dzieci, zajęć dodatkowych i innych rodzin w edukacji domowej. Wtedy rzeczywiście tych kontaktów trzeba szukać. Ale należy też pamiętać, że dziecko wcale nie potrzebuje codziennego kontaktu z rówieśnikami przez kilka godzin dziennie. Szczególnie, jeśli ten kontakt ogranicza się przez większość czasu do siedzenia w ciszy w szkolnej ławce.
Minusem może być to, że trzeba przeorganizować sobie czas i być może też pracę, szczególnie, jeśli ma się młodsze dzieci. Starszaki najczęściej same już ogarniają naukę i nie potrzebują w tym asysty, ale z młodszymi tak czy inaczej ktoś musi być w domu. Ja mam ten komfort, że pracuję z domu, ale wiem, że są rodziny gdzie oboje rodziców pracuje i dają radę zorganizować się w edukacji domowej. Czasem jednak wymaga to pewnych zmian i pójścia na kompromisy (ograniczenie godzin pracy, zmiana trybu pracy czy zawodu, a czasem nawet rezygnacja z pracy jednego z rodziców).
Moim zdaniem minusem jest też to, że nie możemy mieć zupełnej wolności w dobieraniu tematów do nauki i musimy jednak trzymać się programu. Ale to wada ogólnie systemu edukacji, nie tylko tej domowej.
Mówi się, że edukacja domowa jest odpowiednia dla każdego dziecka, ale nie dla każdego rodzica. To w pewnym sensie styl życia. Ja bardzo zachęcam innych do edukacji domowej, ale też uważam, że to musi być świadoma i przemyślana decyzja.
Monika Kamińska – autorka książek dla dzieci, mama w rodzinie wielodzietnej praktykująca edukację domową. Od kilku lat mieszka we Francji. Na co dzień stara się pogodzić spisywanie pełnych ciepła historii dla najmłodszych, prowadzenie bloga i opiekę nad gromadką swoich dwujęzycznych maluchów. Więcej artykułów Moniki znajdziesz na jej blogu.Zachęcam Cię też do polubienia jej facebooka i instagrama, bo na pewno znajdziesz tam kolejne wartościowe treści 🙂