Droga mleczna – nie taka prosta i wcale nie oczywista

Od 1-7 sierpnia obchodzimy Światowy Tydzień Karmienia Piersią, postanowiłam więc właśnie teraz podzielić się z Tobą moją historią na temat drogi mlecznej. Temat dla mnie niełatwy, ale szczególnie ważny dla mam, które walczą lub będą walczyły o karmienie, a coś idzie nie po ich myśli.

Moja droga mleczna, miała być taka prosta, a początek okazał się tak trudny, że nie wiem, czy kiedykolwiek targały mną jednocześnie tak skrajne emocje. Od płaczu do przekonania, że wybieram najlepsze wyjście. Po szczęście, że dziecko w końcu się najada, by za chwilę znów mieć pretensje do siebie, że nie dałam rady.

Post pisany dawno, sama nie wiedziałam, czy chcę by ujrzał światło dzienne. Czemu się zdecydowałam teraz? Nie chcę dorzucać swojego zdania do burzy, jaka rozpoczyna się z każdym wpisem o rodzaju karmienia. Uważam, że to jak karmimy jest naszą decyzją. Czasem tak los się potoczy, że same mimo największych chęci nie mamy na nią wpływu. Jednak czasem zdarza się tak, że mamy bardzo chcą karmić piersią i tak jak ja, myślą, że po porodzie to przyjdzie naturalnie. A tak naprawdę zazwyczaj początek karmienia to ciężka praca. Niejednokrotnie bolesna, związana z wylaniem morza łez. Jeśli wątpisz w swoje możliwości i myślisz, że brakuje Ci sił do walki – próbuj! Naprawdę warto, bo przecież może się jeszcze udać?

Jak to było u mnie?

Po moim wstępie, pewnie już wiesz, że karmienie piersią nie okazało się taką sielanką, o jakiej myślałam. Przystawię, possie i się naje. Nie. Niestety mój maluch myślał, że jak tylko przystawi nosek do piersi to mleko poleci samo…Ile razy słyszałam „trafił się Pani leniuszek”..

Wiesz co mi pomogło? Zdanie znalezione gdzieś w komentarzach pod postem na temat karmienia – bądź szczęśliwa, bo wtedy będziesz miała szczęśliwe dziecko. Oczywiście nie jest to takie proste i po przeczytaniu tego też wylałam jeszcze morze łez.

Po porodzie karmienie piersią było dla mnie oczywiste. Nie zastanawiałam się nad wyborem mleka modyfikowanego, butelek, laktatorów. Myślałam, chce karmić – to będę. Nie bałam się, nie zastanawiałam, nie czytałam, jak to robić. No i bum. Nagle po porodzie okazuje się, że nie mam pojęcia, jak przystawić Dziubdziaka do piersi. Z płaczem i bólem przystawiałam Dziubdziaka na kolejne karmienia i zastanawiałam się, co takiego pięknego w tych chwilach widzą inne mamy. Kiedy zasnął biegłam do laktatora i odciągałam mleko, ciesząc się z każdego mililitra.

Położna pomagała, ale coś nie szło. Przychodzi drugi raz, trzeci. Dziubdziak wisi na piersi, ale chyba nie pije. Przystawiam miliony razy – w jednej pozycji, w drugiej. Dwie pozostałe dziewczyny z sali karmią bez problemu…- to już druga kwestia mojego wyobrażenia, bo później okazało się, że również dla nich było to takie proste. Marzyłam tylko o tym, by wyjść do domu. By już nikt nie pokazywał mi jak dziecko przystawić, by nikt nie mówił, że moje dziecko jest głodne i muszę podać mu butelkę, bo go zagłodzę.

W domu było nieco łatwiej. Nie było już tej presji. Ale nadal nie było łatwo. Zdecydowałam się na prywatną wizytę doradczyni laktacyjnej. Pomogła – już wiedziałam, w jakiej pozycji karmić i jak przystawić. Namęczyłam się strasznie, po 3 dniach znowu kryzys. Ostatecznie nie pamiętam, ile to trwało – ale ok. 5 tygodni. Sama nie dałabym rady, ale technika to nie wszystko. Potrzebny jeszcze był mi kop motywacyjny. W końcu wiedziałam, że nie mam żadnych problemów zdrowotnych, uniemożliwiających karmienie, że to tylko kwestia mojej pracy i głowy.

Pewnego dnia przyszła do nas pani pediatra – cudowna lekarka, którą znałam już wcześniej. Wiesz co mi powiedziała? Na zupełnym luzie powiedziała, żebym się nie przejmowała. Jeśli nie wykarmię pierwszego to wykarmię drugie. Podkreśliła, żebym się nie przejmowała, a jeśli faktycznie bardzo chcę to mam rzucić wszystko – jechać do rodziców, karmić co chwilę, leżeć i nic nie robić tylko karmić. Jakoś to na mnie podziałało. Pomyślałam – nic nie tracę. Pojadę, będę karmić ile się da, a jak się nie uda to nic się nie stanie.

Rzuciłam wszystko. Siedziałam i karmiłam. Leżałam i odsypiałam. Przyznałam, że nie dam rady sama. To nie było proste. I to było najlepsze co mogłam zrobić. Kiedy pogodziłam się z tym, że mam ostatnią szansę,a jeśli nie to ze spokojem będę karmić butelką, mleko popłynęło. I tu przekonana jestem, że mleko w moim przypadku popłynęło z głowy.

Karmienie nie jest proste. Każda z nas może spotkać się z problemami. Sama podziwiam mamy, które karmią mm. Dla mnie to było strasznie męczące – nocne wstawanie, pilnowanie temperatury mleka. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Najważniejsze, byś Ty czuła się dobrze ze swoimi decyzjami i wiedziała, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś, by taką podjąć.

Ja bardzo chciałam karmić piersią, więc ogromnym przeżyciem była początkowa porażka na tym polu. Udało się i jestem z siebie dumna do tej pory. Przede wszystkim dlatego, że dałam radę psychicznie się podnieść. Że baby blues nie przysłonił mi mojego celu i się nie poddałam. Karmię Dziubdziaka 25 miesięcy. Powoli nasza przygoda z karmieniem będzie się kończyła, ale nie żałuję nawet minuty. Gdyby nie tak trudny początek, nie doceniłabym tak bardzo tych chwil.

A co jeśli się nie uda?

Po porodzie o obniżenie nastroju, a nawet depresję nie jest trudno. Nasz świat przewraca się do góry nogami. Nowa sytuacja, w której raczej niespecjalnie sobie radzimy. Do tego jeszcze presja, by koniecznie karmić piersią, bo to przecież „naturalne”. To wcale nie pomaga.  Jeśli bardzo chciałaś karmić piersią, ale się nie udało to nie powód to zmartwień! Bliskość zapewnisz dziecku na wiele innych sposobów. Przecież tu najważniejszy jest Twój czas i to, żebyś była szczęśliwa. Zresztą, kiedy dziecko leży wtulone w Ciebie podczas karmienie butelką – czy nie czujesz, że to Wasza chwila? Głaskanie po główce, spojrzenie w oczy. No właśnie! Więc głowa do góry, jesteś super mamą bez względu na to jak karmisz. Każda z nas ma supermoc 🙂

PS. Do tej pory żałuję, że nie trafiłam na blog Hafiji jeszcze w ciąży. Może lepiej zniosłabym psychicznie pierwsze niepowodzenia. Jeśli droga mleczna jeszcze przed Tobą, albo jesteś w trakcie walki koniecznie zajrzyj na jej bloga. Znajdziesz na nim mnóstwo informacji o problemach z karmieniem i sposobach ich rozwiązywania. O problemach z jego ilością, przystawianiem, gryzieniem, kryzysach laktacyjnych itp.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.