Bez względu na to czy bunt dwulatka faktycznie istnieje, czy nie, każda z nas czasem się denerwuje 😉 Tym bardziej, teraz kiedy mały człowiek zaczyna coraz więcej rozumieć i staje się coraz bardziej samodzielny. Chce o sobie decydować, wyrażać własne zdanie i nie zawsze chce stosować się do reguł, jakie nie tylko panują w domu, ale i na świecie 😉 Jak przetrwać ten czas? To nie wpis ze złotymi radami 😉 To wynik mojej obserwacji i książek, które pochłonęłam w ostatnim czasie. Czasem najprostsze rozwiązania są najlepsze, więc czemu z nich nie skorzystać?!
Maluch nie potrafi sobie jeszcze radzić z emocjami i zawsze mam to w głowie – dzięki temu mam znacznie więcej cierpliwości i wyrozumiałości. Muszę też przyznać się do tego, że ja jako tako specjalnie buntu nie zauważyłam. Jasne, są takie dni, kiedy padam z nóg, nie mam już sił i najlepiej zamknęłabym się w łazience, ale na ten moment unikamy wielkich histerii – kopania, rzucania się na podłogę, czy innych sytuacji, o których czytałam. Jest za to płacz i próby wymuszania.
Sposobów na poradzenie sobie z histerią jest sporo, ale u nas jest jeden, który sprawdza się właściwe zawsze! Tak jak na początku, w ogóle nie wierzyłam, że coś takiego może pomóc, tak teraz, mimo, że wykorzystałam to już z kilkadziesiąt razy, nadal się dziwię, jakie to skuteczne.
O co chodzi? Nazwij emocje
Zapytaj, a właściwie powiedz, czym dziecko się zdenerwowało. W większości sytuacji, jednak wiemy, w czym rzecz, więc jeśli widzimy, że np. nie chcemy czegoś kupić i dziecko nagle się rozpłakało, po prostu nazwij uczucia dziecka – powiedz np. „Widzę, że jesteś zdenerwowany. Bardzo podobała Ci się ta zabawka”. Zauważysz przebłysk uspokojenia 😉 Możesz mówić dalej np. „chciałbyś kupić tą zabawkę, a musieliśmy wyjść ze sklepu”. Naprawdę takie tłumaczenia działają. U nas zwykle samo nazwanie emocji i opis sytuacji już pomaga. Jeśli dziecko widzi, że wiemy, dlaczego nie radzi sobie ze swoimi emocjami i pokażemy, że akceptujemy jego uczucia, będziemy mogły powstrzymać dalszą histerię. Z tego, co pamiętam nie działało to tak rewelacyjnie od początku – pamiętam, że było to ok. 2 urodzin Dziubdziaka, ale zawsze od tego zaczynałam. Ale wystarczyło kilka razy i jest to dla mnie magiczna różdżka 😉
Warto też zejść do poziomu wzroku dziecka – to też pomoże rozładować sytuację.
Pierwszy raz zdarzyła nam się taka sytuacja na placu zabaw. Dziubdziak bawił się z dziećmi, a ja chciałam, żeby już szedł do auta i nagle sama wiesz, co się stało 😉 Zachowałam spokój i powiedziałam – „wzięłam Cię do auta, a Ty chciałeś się jeszcze bawić z dziećmi.” I stał się cud. Dziubdziak uspokoił się, pokiwał głową i przytaknął. Spokojne wytłumaczyłam mu czemu musieliśmy jechać do domu i reszta drogi przebiegła spokojnie.
Jak to działa?
Najpierw nawiązujemy kontakt, a potem dopiero tłumaczymy. W fazie silnego wzburzenia nasze tłumaczenia i tak nic nie pomogą. Żeby nawiązać kontakt, potwierdzamy ważność uczuć dziecka np. „rozumiem, że jesteś smutny. Naprawdę podobała Ci się ta zabawa; na pewno chciałeś jeszcze zostać na placu zabaw itp.”
Uznanie uczuć dziecka jest bardzo proste, szczególnie, jeśli wiemy, co się stało. A w przypadku dzieci 2-3 letnich będziemy to wiedzieć prawie zawsze. Z tego, co wyczytałam to działa, bo dziecko czuje się rozumiane, przez co silne emocje uciszają się. To z kolei zapobiega gwałtownym reakcjom. Druga zaleta, to to, że dziecko uczy się rozpoznawać i nazywać uczucia. Nazywając emocje, okazujemy też empatię np. „wiem, że się zdenerwowałeś, kiedy powiedziałam Ci, że pójdziemy do domu.”
Jasne, że sprawa nie jest taka prosta i są sytuacje, kiedy to po prostu nie pomoże – i wtedy z pomocą przychodzą inne narzędzia, ale od tego warto zacząć. Może uda się zażegnać kryzys, zanim naprawdę się rozpocznie?
Co jeszcze?
Opowiadaj, tłumacz, podawaj argumenty. Świetna jest też zmiana obiektu zainteresowania – i to też całkiem fajnie działa i widziałam to też nie raz u innych rodziców. Nawet wczoraj, Dziubdziak zauważył lody w zamrażalniku, a akurat była pora śniadania. Zaczęło się robić nieciekawie, ale akurat miałam paczkę z nowym kubkiem – wystarczyło, że zaproponowałam, że obejrzymy kubek i po płaczu 🙂 Wiem, jak to brzmi 🙂 Ale to naprawdę zacznie działać, a na pewno nie zaszkodzi spróbować. Nie warto też poddawać się od razu, dziecko może potrzebować czasu. Z czasem wyczujesz sytuacje i metody, które w danym momencie zadziałają. Dla mnie te dwie metody to były super odkrycia, dlatego postanowiłam Ci o nich powiedzieć! 🙂 A może sprawdzą się też u Ciebie?
A może już znasz ten sposób na uspokojenie dziecka?
Świetny sposób. U nas już pewne histeryczne zachowania się zdarzają, a z nawiązaniem kontaktu bywa różnie – półtora roku. Ale wierzę, że poradzimy sobie ze wszystkim 🙂
Na pewno 🙂 nie każdy sposób działa od razu, ale 1,5 roku to chyba jeszcze u nas też nie działało, już chyba dziecko też samo siebie bardziej musi rozumieć 🙂